W końcu poczułam
wiosnę od rana słońce cudownie sweci, ptaki śpiewają, a nawet widziałam już
kwitnące żonkile. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mi tego brakowało.
Jednak w tym poście chciałabym wrócić jeszcze do Stycznia i podzielić się z
Wami moimi ulubieńcami z tego miesiąca. Udało mi się, całkiem przypadkowo
odkryć produkty, które na pewno będą mi towarzyszyć na bardzo długo.
Od czasu kiedy
mieszkam w Londynie zawsze uwielbiałam oglądać produkty w The Body Shop i
eksperymentować z przeróżnymi artykulami jednak jeszcze nigdy nie kupiłam
balsamu z tej firmy – aż to teraz. Balsam pachnie przecudownie, jak prawdziwa
pomarańcza. Ponadto bardzo nawilża skórę nie zostawiając jej przesadnie tłusta.
Muszę przyznać, że ta szczotka sprawdza się naprawdę
dobrze. Największa jej zaleta jest to, że jest bardzo mała w porównaniu do
innych szczotek i mogę ja zmieścić nawet w małych torebkach.
TEA TREE PEEL-OFF FACE MASK
Osobiście, uwielbiam robić maseczki wszystkich rodzajów.
Jednak te z serii peel-off przypadają mi do gustu najbardziej. Mogę szczerze
polecić tę maseczkę osobom, które mają problemy z porami i zaskórniakami.
HENNA COLOUR
Jeszcze nigdy nie odważyłam się pofarbować włosów (oprócz
kocówek). Długo zastanawiałam się nad alternatywa do farb i szamponetek, jako
że chciałam znaleźć coś, co nie zniszczy moich włosów i je przyciemni. Henna
jest świetna alternatywa, aby przyciemnić włosy, a nawet je odżywić.
Sztuczne rzęsy zaczęłam zakładać już od sylwestra. Bardzo
podoba mi się efekt jaki robią, szczególnie że nie wyglądają przesadnie
sztucznie i są wręcz idealne na imprezę.
Fajnych masz ulubieńców :) ja równiez używam tangle teezera do włosów :) to dobra szczotka, która mogę zabrać wszędzie. Fajna jest też wersja kompaktowa do torebki z przykrywką :)
ReplyDeleteNie widzialam jeszcze tej wersji, koniecznie musze poszukac ;)
Deletelubie kosmetyki z bidy shop :)
ReplyDeleteszczotke posiadam, ale nie przepadam za nia, ciezko rozczesac mi nia wlosy, zwlaszcza mokre...